Twórczość Williama Szekspira to nieskończone źródło inspiracji dla przemysłu filmowego. Planowana jest kolejna adaptacja sztuki mistrza ze Stratfordu. Tym razem będzie to „Król Lear”, a w tytułową rolę wcieli się Al Pacino.
Powstający „Król Lear” nie będzie pierwszą szekspirowską adaptacją z Alem Pacino. W 2004 roku aktor wcielił się w Shylocka, tytułowego „Kupca Weneckiego”. Film wyreżyserował Brytyjczyk Michael Radford, któremu najwyraźniej przypadło do gustu realizowanie sztuk mistrza ze Stratfordu, bo to on stanie za kamerą na planie „Króla Leara”. Radford już odniósł się do wcześniejszej współpracy z Pacino mówiąc, że wcielanie się w Leara na pewno będzie dla aktora inne ze względu na aktywność postaci. W „Learze” tytułowy król pojawia się niemal w każdej scenie, zaś Shylock występował rzadziej. To oznacza intensyfikację pracy dla Pacino. Radford jednak uspokaja: aktor już od dawna nosił się z zagraniem szekspirowskiego króla i w końcu zgromadził niezbędną do tego energię.
Producent „Króla Leara” Barry Navidi zdążył zdradzić, że Radford i Pacino postanowili trzymać się oryginalnego tekstu, ale sfera wizualna filmu będzie bardziej eksperymentalna. Sztuka jest bogata w znaczenia i wątki, a twórcy chcą je oddać w należyty sposób. Podobno Radford chce skonstruować film w taki sposób, by widz nie miał wrażenia, że ogląda sztukę, ale raczej jest świadkiem tragicznej historii ojca i jego córek.
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że „Król Lear” może być długo wyczekiwaną szansą dla Pacino na stworzenie kolejnego, niezapomnianego filmowego wizerunku. Ostatnio aktor wybierał raczej projekty, które przechodziły bez echa, a w pamięci widzów pozostaje podpułkownikiem Slade’em z „Zapachu kobiety” (1992), Tonym Montaną z „Człowieka z blizną” (1983) czy wreszcie Michaelem Corleone z trylogii o Ojcu Chrzestnym. Od każdego z tych projektów minęła co najmniej dekada. Pora, by Pacino dostał rolę na miarę swoich aktorskich możliwości. „Król Lear” będzie dla niego jedną z szans na stworzenie kolejnej kultowej kreacji. Dwie inne to kręcone właśnie filmy „The Irishman” Martina Scorsese i „Once Upon a Time in Hollywood” Quentina Tarantino. Czy Al Pacino znów zapisze się w pamięci widzów jakimś fantastycznym kinowym portretem? Przekonamy się w przyszłym roku.
Joanna Barańska
źródło: www.indiewire.com