Chociaż zagrała w pięćdziesięciu filmach, już chyba zawsze będzie kojarzona przede wszystkim z rolą Mirandy Hobbes z „Seksu w wielkim mieście”. Co ciekawe, gwiazda od lat świadomie wykorzystuje hollywoodzką sławę w swojej aktywistycznej działalności na rzecz mniejszości, pracując na wizerunek tęczowej ikony Ameryki. Nixon w ostatnich prawyborach ubiegała się o nominację Partii Demokratycznej na urząd gubernatora stanu Nowy Jork. Walkę, niestety, przegrała, ale to jeszcze nie koniec jej przygody z wielką polityką.
Aktorka i aktywistka miała silnego przeciwnika – Andrew Cuomo, który na gubernatorskim fotelu zasiada od 2011 roku. Na urzędującego gubernatora oddano co prawda prawie dwa razy więcej głosów niż na Nixon, ale trzydziestoprocentowe poparcie, które wywalczyła polityczka i tak robi wrażenie. W trakcie kampanii działaczka przedstawiała się jako reprezentantka oddolnego ruchu wśród Demokratów, który chce wyrwać partię z rąk, a może raczej sideł, establishmentu i przywrócić ją zwyczajnym ludziom, promującym lewicowe wartości. Postawa zdobywczyni „teatralnego Oscara” podzieliła miasto. Nixon zyskała poparcie jego tęczowych mieszkanek i mieszkańców oraz osób uważających poglądy Cuamo za w gruncie rzeczy bliższe Republikanom, ale dla wielu innych wyborczyń i wyborców okazała się z jednej strony zbyt radykalna, z drugiej – za mało doświadczona. Christine Quinn, była urzędniczka nowojorskiej rady miasta, nazwała aktywistkę „niewykwalifikowaną lesbijką”, mimo że ta na amerykańskiej scenie politycznej występuje już prawie dwadzieścia lat.
Polityczny rozdział w życiu aktorki rozpoczął się dość dramatycznie w 2002 roku, a więc w trakcie zdjęć do kolejnego sezonu „Seksu w wielkim mieście”. Nixon wyszła na ulice, gdy nowojorski ratusz obciął fundusze na publiczną edukację – protestowała tak gorliwie, że trafiła do aresztu. Od tamtej pory właściwie nie schodzi z barykad, chociaż, rzecz jasna, już nie naraża się policji. Gdy zostawała rzeczniczką Sojuszu na Rzecz Jakościowej Edukacji, wiedziała, że jako znana postać z kultowego serialu z całą pewnością pozytywnie wpłynie na widzialność i rozpoznawalność grupy miejskich aktywistek i aktywistów. Później angażowała się jeszcze między innymi w kampanie na rzecz legalizacji małżeństw homoseksualnych, ale jej właściwa polityczna kariera nabrała zawrotnego tempa dopiero w ostatnim czasie – gdy w Białym Domu zamieszkał Donald Trump, co jej zdaniem powinno być dzwonkiem alarmowym dla całego kraju.
Aktorka zamiar uczestnictwa w prawyborach ogłosiła 20 marca na Twitterze, czyniąc #Nixon jednym z najpopularniejszych hashtagów w amerykańskich social mediach. Jej lewicowy program naprawy Nowego Jorku zakładał wyższe podatki dla najbogatszych, walkę z podziałami rasowymi oraz nacisk na prawa kobiet i mniejszości seksualnych. Ponadto aktywistka postulowała wprowadzenie powszechnych ubezpieczeń zdrowotnych oraz legalizację marihuany. Nixon zdobyła rekordowe wsparcie finansowe od osób prywatnych, a media doceniły jej strategie wizerunkowe. „The New Yorker” pisał o niej, że „gra niemal bajkową, liberalną matkę chrzestną, która emanuje ciepłem i empatią, których brakuje innym przedstawicielom klasy politycznej”. Zdaniem komentatorek i komentatorów problemem dla tych, którzy nie zagłosowali na Nixon były nie tyle jej progresywne poglądy, ile brak politycznego doświadczenia. Być może kolejna kampania – jeśli aktorka i aktywistka rzeczywiście nie złoży rękawicy i podbuduje swoją wiarygodność – zakończy się przemalowaniem gubernatorskiego fotela na tęczowo.
Alicja Muller
źródła: hollywoodreporter.com, tvn24.pl