Image
fot. kadr z filmu "Neon Demon"

Reżyserka pierwszych odcinków „Opowieści podręcznej” – hitu srebrnego ekranu – ponownie opowie o świecie z kolejnego post-apokaliptycznego koszmaru. Jednak, zamiast gorącego oczekiwania pojawia się pewne znużenie – ile razy można odmieniać przez przypadki dystopię?

Już w zwiastunie widoczne są kalki, które znamy z filmowych dystopii oraz filmów postapo. Główni bohaterowie, w których wcielą się Elle Fanning („Neon Demon”, „Kobiety i XX wiek”) oraz Peter Dinklage („Gra o tron”, „Trzy billboardy za Ebbing, Missouri”) spacerują po opustoszałym świecie. Widać martwe ciała zawinięte w jakieś materiały, pustka lasu buduje atmosferę grozy i nierozwiązanej tajemnicy, a relacja pomiędzy dwójką ludzi z biegiem fabuły z pewnością zacznie się zacieśniać. Prawdopodobnie właśnie o tej relacji opowie reżyserka „I Think We’re Alone Now” – Reed Morano. Film opowie historię  ostatnich pozostałych na planecie ludzi (wnioskując po obsadzie - czwórki). Poza Fanning oraz Dinklage na ekranie zobaczymy Paula Giamatti („Iluzjonista”) oraz Charlotte Gainsbourg („Nimfomanka”). Głównym bohaterem historii jest Del, który przekonany o tym, że żyje na świecie zupełnie sam, pewnego dnia spotyka Grace – początkowo tajemniczą dziewczynę, której bliżej do intruza niż kompanki. Jednak dwójka bohaterów zaczyna się wzajemnie coraz bardziej potrzebować.

Film został wyróżniony na festiwalu w Sundance. Co ciekawe, reżyserka filmu Reed Morano, swoją karierę rozpoczęła od bycia operatorką. To ona jest autorką fantastycznych zdjęć do „Na śmierć i życie” (2013, reż. J. Krokidas) – historii przedstawiającej losy wielkich artystów pokolenia Beat Generation. Morano została również nagrodzona za reżyserię pilotażowego odcinka „Opowieści podręcznej” – politycznego Sci-Fi na podstawie kultowej powieści Margaret Atwood z 1985 roku. Nic więc dziwnego, że reżyserka ponownie zajęła się opowiadaniem historii oscylującej wokół końca świata, lub chociażby blisko rozpadu znajomej nam rzeczywistości. Jednakże mimo sukcesu „Opowieści podręcznej”, „Czarnego lustra”, czy kultowych XX-wiecznych tytułów Orwella, Huxley’a, Saramago czy Bradbury’ego temat dystopii wydaje się być obecnie mrożącą krew w żyłach atrakcją. Coraz częściej, zarówno serialowe („The Rain”), jak i filmowe („Przebudzeni”) produkcje, ukazują przeciętne, spłaszczone wizje drapieżnej przyszłości.

Wygląda na to, że erę memów z Donaldem Trumpem, imprez techno oraz mnożących się protestów i kolejnych kampanii, zapamiętamy jako paniczną potrzebę wyrwania się z wirującej fake newsem i przepełnionej lękiem rzeczywistości. Najwyraźniej pewne groźby jutra, które majaczą w kolejnych dystopiach są przestrogą. Albo były przestrogą? Coraz częściej stają się one jedynie wtórną rozrywką. Żeby naprawdę opowiadać o samotności i globalnej nerwicy, nie wystarczy jedynie opustoszyć planety.

Czy „I Think We’re Alone Now” odświeży schematy historii postapo? Prawdopodobnie dowiemy się już niedługo. Amerykańska premiera – 21 września.

Julia Smoleń