Oparty na powieści Patricka Nessa film science-fiction „Chaos Walking”, urósł do rangi jednej z najbardziej problematycznych produkcji ostatnich lat. Choć jego premiera miała odbyć się w marcu 2019 roku, to film wciąż czeka na swój wielki moment. I zupełnie nie wiadomo, kiedy on w końcu nastąpi.
„Chaos Walking” to popularna i chwalona przez krytykę seria książek dla młodzieży, której pierwsza część, zatytułowana „The Knife of Never Letting Go” ukazała się na rynku wydawniczym w 2008 roku. Akcja powieści rozgrywa się w świecie przyszłości, w którym (na skutek tajemniczej infekcji wirusowej), wyginęły niemal wszystkie kobiety. Pozostali mężczyźni zyskali niezwykłą umiejętność widzenia swoich myśli, znanych od tej pory jako „The Noise”. W filmowej wersji, do tego osobliwego świata trafia młoda dziewczyna (w tej roli znana z „Gwiezdnych wojen” Daisy Ridley), której poprzysięga bronić nastoletni chłopak (Tom Holland).
Prace nad adaptacją „Chaos Walking” zaczęły się już w 2011 roku. Pierwotnie typowany reżyser – Robert Zemeckis – zrezygnował z pracy nad filmem, a zastąpił go Doug Liman („Na skraju jutra”, „Barry Seal: Król przemytu”). Wielokrotnie zmieniano również scenariusz, którego pierwszą wersję przygotował Charlie Kaufman.
Prawdziwe problemy zaczęły się jednak w czasie pokazów testowych filmu, który został określony jako „unreleasable”. Odpowiedzialne za produkcję studio Lionsgate, zdecydowało o konieczności nakręcenia dodatkowego materiału, co okazało się logistycznym koszmarem, bowiem gwiazdy zajęły się już kolejnymi projektami. Holland był zaangażowany na planie „Spider-Man: Homecoming”, a Ridley kręciła „Gwiezdne Wojny: Skywalker. Odrodzenie”. Na czas dokrętek zmieniono także reżysera, został nim Urugwajczyk Fede Álvarez („Nie oddychaj”).
Pozornie wygląda na to, że koszmar „Chaos Walking” powoli dobiega końca. W sieci zadebiutował niedawno zwiastun filmu, a opublikowane plakaty zostały opatrzone hasłem „coming soon”. Należy jednak zaznaczyć, że pandemiczna rzeczywistość skutecznie utrudnia wprowadzanie do kin wysokobudżetowych produkcji, wyglądających najlepiej na wielkich ekranach multipleksów. Być może studio Lionsgate pójdzie tropem twórców innego widowiskowego blockbustera, „Wonder Woman 1984”, który według najnowszych doniesień ma pojawić się jednocześnie w kinach i na platformach streamingowych.
Kaja Łuczyńska