Image
fot. kadr z filmu

„Okulary, homoseksualizm, klub piłkarski z Watford, napady złości i kwiaty” – w tych kilku słowach Elton John w jednym z wywiadów zmieścił historię swojego życia, wypełnionego z jednej strony muzyką, którą gwiazdor opisuje jako „całkiem fenomenalną”, z drugiej – niebezpiecznymi eksperymentami ze wszystkim, co niedozwolone. Dexter Fletcher, reżyser biografii brytyjskiego kompozytora, która w polskich kinach zadebiutuje już 7 czerwca, portretuje Johna właśnie jako ekscentrycznego, nieokiełznanego buntownika i – jeśli wierzyć zapowiedziom – nie próbuje ugłaskać jego opowieści.

Obyczajowe kontrowersje wokół premiery „Rocketmana” wynikają z wpisanej w tę produkcję pikanterii, nad której odpowiednim poziomem czuwał sam Elton, skutecznie uniemożliwiając próby złagodzenia najbardziej kłopotliwych obrazów w celu dostosowania zarówno ich poetyki, jak i treści do wytycznych kategorii PG-13, co pozwoliłoby na szerszą dystrybucję filmu. Muzyk zapewniał, że chodziło mu nie tyle o budowanie narracji z seksu i narkotyków, ile o nieoddalanie się od prawdziwej historii, bowiem nie widział sensu w tworzeniu ugrzecznionego wizerunku rockmana, który po koncercie idzie do hotelowego pokoju „ze szklanką ciepłego mleka i Biblią do towarzystwa”.

Komentarze, które zaczęły pojawiać się w sieci po pokazach produkcji Fletchera w Cannes, sugerują, ze odwaga i bezkompromisowość twórców – przejawiające się między innymi w niecenzurowanych obrazach seksualności głównego bohatera (Taron Egerton) – czynią z „Rocketmana” dzieło w pewnym sensie bezprecedensowe. Mamy bowiem do czynienia, jak komentował John, z pierwszym filmem dużej wytwórni, w którym znalazła się gejowska scena erotyczna (opowieść o nocy, którą muzyk spędził się ze swoim menadżerem Johnem Reidem, granym przez Richarda Maddena, znanego szerokiej publiczności z seriali takich jak „Gra o tron” czy „Bodyguard”). Filmowa biografia Eltona nie bez powodu jest zresztą przeciwstawiana „Bohemian Rhapsody” (2018) w reżyserii Bryana Singera, której krytyczki i krytycy zarzucają „zamiatanie pod dywan” biseksualizmu Freddiego Mercury'ego, a tym samym – spłaszczanie jego historii i naginanie jej do opresywnego normatywnego wzorca.

Co ciekawe, niektóre studia naciskały także na wymazanie ze scenariusza „Rocketmana” elementów surrealistycznych i fantastycznych, a tych samym – na wpisanie całej opowieści w ramy tradycyjnego fabularyzowanego dokumentu, ściśle przylegającego do powszechnych definicji realności i prawdopodobieństwa. Jako jeden z producentów filmu, John nie zgodził się jednak na odwrót od fantazji. Opowiadał o alternatywnej rzeczywistości, w której wyobrażeniu istniał jako dziecko, a która w końcu – gdy jego kariera muzyczna nabrała tempa – stała się faktem. Muzyk zapewnia też, że odrealnione sceny najczęściej są wizualizacjami jego emocji i efektów, czego przykładem doświadczenie euforii wyrażone w obrazie publiczności, która lewituje w sali koncertowej.

Wszystko wskazuje na to, że upór Eltona Johna i Dextera Fletchera w nieuleganiu presji dystrybutorów przełoży się na wyjątkowo widowisko, którego wisienką na koncie będą stylizacje autorstwa Juliana Day'a, inspirowane najbardziej spektakularnymi z koncertowych kreacji brytyjskiego artysty. Na ekranie zobaczymy między innymi oszałamiające kostiumy„Yellow Brick Road”, w którym pojawiają się graficzne odniesienia do „Czarnoksiężnika z Krainy Oz, oraz „Dodgers”, czyli zestaw do gry w baseballa w całości zdobiony kryształami.

Alicja Muller