Z Dorotą Kolak, aktorką z filmu Kingi Dębskiej "Zabawa zabawa" rozmawia Marcel Jakubowski.
Marcel Jakubowski: Urodziła się Pani w Krakowie, dorastała w Krakowie i skończyła szkołę aktorską w Krakowie. Jak się Kraków zmienił teraz jak Pani tutaj wraca po latach?
DK: Bardzo się zmienił. To miasto zawsze było turystyczne, ale ostatnio kiedy tutaj przyjeżdżam odwiedzić rodziców to rzuca się w oczy ten wielojęzyczny tłum ludzi, którzy nie tylko oglądają zabytki, ale też zapełniają kawiarnie i restauracje. Myślę, że to jest fantastyczne, chociaż ma też złe strony. Dorożki, które kiedyś były prostsze, dziś są trochę za bardzo bajkowe i plastikowe. To bym zmieniła, wróciłabym do dorożkarza Gałczyńskiego i prostych dorożek XIX w. , zamiast tych karoc. Generalnie jest to miasto młode, i do tego na pewno przyczynił się ten festiwal. Kiedyś robiło wrażenie starszego, było więcej Pań z pieskami, a mniej młodzieży na rowerach.
MJ: Chciałbym się też zapytać o Pani współczesne miejsce zamieszkania. Pracuje Pani w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Ja też jestem z Gdańska.
DK: Super.
MJ: I chciałem się zapytać o charakter Gdańska, i jak się on zmienił w związku z ostatnimi wydarzeniami?
DK: Dziś, kiedy zadaję sobie pytanie kim jestem, czy ciągle jestem Krakowianką, czy Gdańszczanką, to ta odpowiedź jest jednoznaczna. Jestem Gdańszczanką. Bardzo kocham Kraków, ale to z Gdańskiem czuję teraz związek. Te ostatnie wydarzenia bardzo głęboko mi to uświadomiły. Nie wiem czy gdzieś jest tak silna wspólnota jak tam, w Trójmieście. Tam jest wielu ludzi, którzy myślą podobnie. Jest to miasto niepokorne, gdzie wszystko się zaczęło, wybuchła stocznia i były marsze. Miasto, które ciągle podnosi głowę i na wiele rzeczy się nie zgadza, i jestem dumna z tego, że jestem stamtąd.
MJ: Ja też jestem dumny. Chyba nigdy nie czułem się mocniej Gdańszczaninem jak po ostatnich wydarzeniach.
DK: Tak, wspólnota rzeczywiście się zacieśniła. Myślę, że nowa Pani Prezydent Dulkiewicz, ma szansę być kimś ważnym dla tego miasta. To świetna, mądra, prawdziwa kobieta, nieudająca niczego i bardzo kochająca Gdańsk.
MJ: Dobrze, ja może teraz trochę zmienię temat.
DK: Oczywiście.
MJ: Czytałem taki artykuł, który przypisywał Pani kinowy wzrost w popularności roli w filmie Mariusza Grzegorzka ‘Jestem twój’ (2010 r.). Też Pani uważa to za przełom w swojej karierze?
DK: Zdecydowanie Mariusz Grzegorzek, chociaż też nie chciałabym pominąć Julka Machulskiego, który dał mi rolę ‘Vinci’(2004 r.) i tym samym umieścił mnie na dużym ekranie. Jednak ze względu na tę nagrodę w Gdyni, to film Mariusza był dla mnie przełomowy. Od niego zaczęłam dostawać propozycję. Propozycję bardzo określone takie, które mi odpowiadają. Propozycję ról, trudnych, niejednoznacznych, mrocznych. Nie są to role plastikowych kobiet, mimo że najczęściej nie są pierwszoplanowe.
MJ: Myśli Pani, że pojawiła się jakiś wzorzec postaci, które Pani grała po tym sukcesie?
DK: Myślę, że po prostu ktoś się zorientował, że w Gdańsku jest taka aktorka, która radzi sobie z różnymi zadaniami.
MJ: Zauważyłem, że… Mamy czas?
DK: Nie za dużo zapewne.
MJ: Pewnie nie za dużo, a nie, mamy 4,5 minuty. Zauważyłem, że na 11 reżyserów, z którymi Pani współpracowała w przeciągu ostatnich 4 lat, 8 urodziło się pomiędzy 67-73 rokiem. I czy widzi może Pani to pokolenie jakieś… takie, które… które ma może jakiś charakter? Czy Pani ma może...ojej. Ja sobie zapisałem to…
DK: Dobrze, spokojnie.
MJ: Czy wie może Pani, dlaczego akurat to pokolenie zaangażowało Panią do filmów?
DK: Generalnie chce Pan powiedzieć, że jest to pokolenie znacznie młodszych ode mnie twórców?
MJ: Też, ale jest to jakieś pokolenie, w którego filmach Pani występuje.
DK: Tak, to jest takie pokolenie, które może nie debiutuje, ale też jest młodsze ode mnie. Trudno jest mi z tego zrobić jakąś zasadę, natomiast nie ma co ukrywać, że bardzo się cieszę, że mam taką możliwość pracy z młodymi ludźmi. Sięgają po mnie reżyserzy, którzy opowiadają już nowym językiem kina i sięgają po nowe środki. Często stawiają mi zadania, z którymi muszę się pogimnastykować. Niestety Krakowska szkoła teatralna nie prowadzi zajęć z pracy z kamerą. Chyba do dzisiaj ich nie prowadzi. Wszystkie te filmy to cały czas moje studia nad tym tematem. Tak to traktuję, cały czas się uczę, tę wiedzę zdobywam.
MJ: Niedawno zrobiła Pani habilitację, prawda?
DK: Niedawno zrobiłam habilitację, ale ta habilitacja dotyczyła mojej pracy teatralnej. Głównie pracuje w teatrze, a to są dwie różne ekspresje. To jest dla mnie bardzo inspirujące, że mogę czerpać z tych środków i z tych środków wyrazu.
MJ: Niedawno też zaczęła Pani dubbingować filmy. Podłożyła Pani głos pod księżniczkę Leię, ale też w filmie ‘Pan Peabody i Sherman’ i animacji krótkometrażowej ’Dom’.
DK: Tak, choć jak Pan sam zauważył mój dorobek dubbingowy jest nieduży. To jest dla mnie taka wyspa nieodkryta. Ja to robię, bo mnie to ciekawi, ale mam na tym polu jeszcze sporo do zrobienia, i czekam na coś tak naprawdę interesującego.
MJ: To z Pani inicjatywy wyszła ta praca dubbingowa?
DK: Nie, jeśli chodzi o księżniczkę Leię to zostałam zaproszona na casting. Szukali głosu pod tę najstarszą wersję postaci, to była kobieta 60-letnia wtedy. Potrzeba było zdecydowanie starszego głosu. Jednak jest to bardzo trudna i wymagająca wprawy praca, a tej wprawy jeszcze nie mam.