Podczas gali rozdania nagród w konkursie SCRIPT PRO, poznaliśmy finalistów tegorocznej edycji. W tym roku, główna nagroda trafiła do reżysera Jacka Lusińskiego („Carte Blanche”, 2015) oraz Szymona Augustyniaka, dla którego był to scenopisarski debiut. Historia pod tytułem „Subuk” opowiada o losach młodej matki, która wychowuje dziecko ze spektrum autyzmu.
Julia Smoleń: Jak to jest wygrać nagrodę za najlepszy scenariusz w konkursie SCRIPT PRO, zwiększając tym samym szanse na zrealizowanie tego scenariusza?
Jacek Lusiński: Ja najpierw skończyłem szkołę filmową, potem zrobiłem dwa filmy, więc myślę, że Szymon powinien zacząć, bo to dla niego pierwszy taki zawodowy kontakt, więc emocje ma na pewno świeższe, chociaż moje są niemniej gorące.
Szymon Augustyniak: Rzeczywiście, to mój pierwszy scenariusz, pisany wraz z Jackiem. Praca z nim była ciekawym doświadczeniem. Pisanie scenariusza jest dla mnie czymś zupełnie nowym. Emocje towarzyszące gali są nie do opisania i pewnie dalej jesteśmy trochę w szoku, że w ogóle się udało. Tak naprawdę, za nami aż ponad rok pracy.
J.L: Ja kilka lat temu byłem już w finale konkursu SCRIPT PRO z filmem, który później udało mi się zrealizować, więc prognoza na ten film, mam nadzieję, jest równie dobra.
Scenariusz opowiada o trudnym macierzyństwie, a mianowicie o kobiecie, która wychowuje dziecko ze spektrum autyzmu. Skąd pomysł na taką historię?
J.L: Ja przyszedłem do Szymona z pewnym, nie tyle pomysłem, co myślą, która mnie dręczyła, kiedy obserwowałem losy różnych kobiet, które próbowały w jakiś sposób ułożyć sobie życie mając nie w pełni sprawne dzieci. Takich filmów o dzieciach z niepełnosprawnościami powstało dość dużo, ale niewiele było takich, które mnie poruszyły, które pokazywałyby perspektywę kobiety. Razem z Szymonem zaczęliśmy robić dokumentację w całej Polsce. Rozmawialiśmy z ludźmi, którzy mają tego typu przypadki. Zaczęliśmy tę dokumentację w dwóch i skończyliśmy ten scenariusz również pisząc, wręcz na zamianę każde słowo, we dwójkę.
Wbrew pozorom nie chcieliśmy napisać takiej smutnej, ciężkiej historii, która będzie dołować. Chcieliśmy w tym znaleźć taką siłę ducha i hart, który jest w ludziach, żeby pokazać, że w kinie jest bardzo dużo przestrzeń na postać kobieca. Nasza historia dzieje się na przestrzeni 20 lat, więc również bohaterka dojrzewa. Na początku ma lat 19, a przy końcu blisko 40. To jest taki świat, który w bardzo ciekawy sposób może pokazać pewien problem z perspektywy kobiety, która nie tylko musi się z czymś mierzyć, w tym nie ma nic oryginalnego, ale przede wszystkim musi dojrzeć, z dziewczynki stać się kobietą. Taka była mniej więcej geneza.
S.A: Jest to historia matki, która wychowuje dziecko ze spektrum autyzmu. Te 20 lat obejmuje jej walkę o edukację syna, od przedszkola do matury. Rzeczywiście opieraliśmy się na prawdziwych historiach, więc spotykaliśmy się z wieloma matkami takich osób. I przyznam szczerze, że były to dla mnie trudne doświadczenia. Zaczynając te pracę, moja wiedza na temat autyzmu była bardzo powszechna, teraz moja świadomość zupełnie się zmieniła. Mnóstwo się nauczyłem. Ale nadal podkreślam jednak, że to historia przede wszystkim o kobiecie – kobiecie świadomej, walczącej, działającej, która staje się wręcz społecznicą.
J.L: Ta historia aż się prosiła o napisanie jej. Wystarczy spojrzeć na ludzi, którzy wychodzą na ulice i tam szukają pomocy, sprawiedliwości. Można ich zobaczyć tylko w jakichś krótkich migawkach w telewizji, albo, w niektórych mediach, wcale. A to co stoi za tymi ludźmi, poza kamerami i protestami, to jest przepotężny, interesujący świat. Tam jest cała masa niesamowitych historii.
Czy już na poziomie realizacji scenariusza, myśleli Panowie o jakiejś konkretnej aktorce, która mogłaby się wcielić w waszą bohaterkę?
J.L: Na tym etapie nie myśleliśmy aż tak konkretnie, biorąc pod uwagę, że ja ten scenariusz pisałem dla siebie, jako reżysera, a Szymon jako współscenarzysta pisał dla siebie jako współscenarzysty, to tak naprawdę skupialiśmy się wyłącznie na tym. Inne etapy pracy są, mam nadzieję, przed nami. Jeżeli mamy historię kobiety na ekranie, która najpierw ma 19 lat, a potem 40 to przed tym jest pare problemów, chociażby charakteryzacyjnych, ale przede wszystkim chodzi o udźwignięcie takiej roli przez aktorkę. Mam kilka nazwisk na myśli, ale to są raczej wstępne pomysły, osoby wytypowane do precastingów.
Czyli żadnych nazwisk Pan nie zdradzi?
J.L: Nie, niestety żadne nazwiska tu nie mogą paść. Jak na razie jestem bardzo zadowolony, że jedna obsada, której dokonałem wypadła znakomicie i chodzi tu o współscenarzystę.
S.A: Ja myślę, że obsada filmu będzie równie dobra, jak obsada poprzedniego filmu Jacka, czyli „Carte Blanche” z Andrzejem Chyrą w roli głównej.
Jestem w stanie sobie wyobrazić, że taka współpraca scenariopisarska przy pisaniu jednego tekstu może być trudna. Wybudowanie tej współpracy było proste, czy jednak konflikty i wątpliwości pojawiały się często?
S.A: My się znamy dość długo prywatnie, ale współpracowaliśmy po raz pierwszy. Jacek mnie trochę wyedukował w pisaniu scenariuszy, dla mnie to była nauka, szczególnie na początku. Miałem takie „lekcje”. Było różnie, mamy silne charaktery…
J.L: Ja z kolei po raz pierwszy pisałem historię wspólnie. Siedzieliśmy razem przy klawiaturze, można powiedzieć, że konstrukcja każdego zdania jest wspólna. Natomiast, to jest wypadkowa dwóch punktów widzenia, patrzenia na świat, dwóch wrażliwości. To co jest w tym tekście to jest efekt połączenia. Oczywiście czasami są konflikty, jakieś bardziej gorące, czy trudne momenty… To jest czasami zwykła kwestia gustu, coś się komuś podoba, a drugiej osobie już mniej. Ale pamiętaliśmy, że w dobrej historii konflikt jest podstawą, więc my tę oś konfliktu pielęgnowaliśmy.
Rozmawiała: Julia Smoleń