Po raz kolejny mieliśmy okazję, po seansie filmowym, spotkać się z twórcami niesamowitej produkcji jaką jest film “Sweat”, wyróżniony na festiwalu w Cannes w 2020 roku. Bardzo współczesny, poruszający i nietuzinkowy, pokazujący, że to co różowe i beztroskie w mediach społecznościowych, często poza, bywa szare i bolesne. W panelu dyskusyjnym udział wzięli reżyser Magnus von Horn, producent Mariusz Włodarski oraz odtwórczyni głównej roli, filmowa Sylwia Zając – Magdalena Koleśnik.
Rozmowę rozpoczął reżyser, który wyraził swoją radość z powodu konfrontacji filmu z „żywą publicznością”. Pomimo wielu przejść, których doświadczyli twórcy i sam film w trakcie pandemii, w końcu udało się wystartować z pokazami, z czego Magnus non Horn bardzo się cieszy.
Padło pytanie o to, jak twórcy wybrali do odtwórczyni głównej roli Magdalenę Koleśnik, którą to historię jednak każdy z gości przeżywał inaczej i mogliśmy usłyszeć wszystkie, trzy opowieści. Magnus von Horn wyznał, iż poszukiwanie odpowiedniej aktorki do roli Sylwii Zając było długim procesem, w szczególności, iż podczas kręcenia poprzedniego filmu “Intruz”, aktorzy mający zagrać główne role rezygnowali tuż przed rozpoczęciem zdjęć. Magdalena Koleśnik opowiedziała, że castingi trwały bardzo długo. W tym czasie zaczęła się przywiązywać do tego filmu, jednak stwierdziła, że powinna się zdystansować, bo może nie dostać wyczekiwanej roli. Jednak aktorka była bardzo wdzięczna za to wszystko co do tej pory przeżyła, za wiele spotkań z twórcami. Wówczas wpadła na pomysł nagrania filmiku, zupełnie naturalnego, kręconego nad Wisłą, w którym im podziękowała. I właśnie ten filmik wzruszył, ale przede wszystkim przekonał reżysera o wybraniu Magdaleny Koleśnik do głównej roli. Producent Mariusz Włodarski jednak od początku był sceptycznie nastawiony i jak sam powiedział „trzeba było go przekonać”, a filmik właśnie to uczynił, pomógł zobaczyć w „Madzi” Sylwię.
“Sweat” podczas rozmowy został określony jako feministyczny, jednak w pewien nieoczywisty sposób. Główna bohaterka, w swoim świecie łatwo mogła stać się lub była już dla niektórych obiektem, jednak na pewno nie była nim dla widza. Potwierdziła to Magdalena Koleśnik, która przyznała, że filmowa Sylwia nie jest w sposób oczywisty feministką, nie ma do końca rozbudzonej świadomości feministycznej, nie jest aktywistką, nie jest osobą, która świadomie pracuje z tym czy jest czy nie jest obiektem. Niestety film pokazuje, że jednak często nim jest. Aktorka poruszyła ciekawą kwestię: czy to również nie jest feministyczne, kiedy, świadomie lub nie, pozwala się sobie być tym obiektem. Jak przyznała, z pewnością u Sylwii nie była to żadna aktywność feministyczna, ale bohaterka gdzieś nieświadomie pozwalała na to, żeby czasami być obiektem dla na przykład swojego stalkera.
W rozmowie pojawiło się również pytanie o inspirację podczas przygotowań do filmu. Dla Magnusa von Horna istotne było to, aby tzw. breakdowns, które mamy okazję tak często oglądać w sieci, aby również podobne załamanie u Sylwii, ukazać wraz z kontekstem, którego często brakuje, podczas codziennego scrollowania mediów społecznościowych. Wówczas staje się to zrozumiałe, oglądane nie bezsensownie. Aktorka Magdalena Koleśnik dodała, że wykonała porządny, internetowy research, który bardzo jej pomógł. To nie był jej świat, nie posiadała Instagrama, obserwowała „sociale” korzystając z fałszywego konta, poznawała wirtualne życie. Dla aktorki, jak sama powiedziała, był to swego rodzaju trening. Dodała, że postać Sylwii trzeba było „wybudować” - połączyć to jaka była w social mediach, a jaka bez telefonu w ręce, że w zasadzie jest praktycznie taka sama. Opowiedziała również o spotkaniach z fitnessowymi influenserkami, o tym jak chodziła również na treningi Ewy Chodakowskiej, aktorka mnóstwo godzin spędziła na siłowni, poznając ludzi z tego środowiska. Dużo czasu poświęciła rozmowom, stosowała dietę, w końcu całe jej życie było temu podporządkowane. O ile na początku jeszcze nie była w tym taka biegła, w pewnym momencie cała tym przesiąknęła i jakby od razu wiedziała już co i jak, jakby robiła to wszystko od zawsze.
Padło pytanie z publiczności o to ile trwały dni zdjęciowe i jaki był budżet. Producent Mariusz Włodarski odpowiedział, iż niestety plan trwał 21 dni, a budżet wynosił 5 milionów złotych. Reżyser dodał, iż film opowiada o różnicy, o tym jak główna bohaterka Sylwia się zmienia i jak wypowiada słowa „Kocham Was” na początku i na końcu. Magnus von Horn przyznał również, że cały film kręcili tzw. longiem, który później skracali, cięli i to było ich siłą.
Na koniec goście wspólnie starali się zinterpretować i przedstawić swoją wizję relacji Sylwii z matką, co nie do końca było łatwym zadaniem, jak owa więź pomiędzy kobietami. Producent Mariusz Włodarski zdradził wtedy również, że mieli nagrane jeszcze dodatkowe trzy sceny końcowe, które jednak nie weszły do filmu, ale bardzo zaciekawiły widownię, która nie mogła powstrzymać się o zapytanie co przedstawiały.