W latach osiemdziesiątych, gdy program MTV wypełniały nie reality show, a pasma niekwestionowanych przebojów, telewizja postanowiła udowodnić, że aspiruje do spełniania ludzkich marzeń. Przekonała się o tym Lisa Barber, która w konkursie stacji wygrała tête-à-tête z księciem popu Princem. Jej historia – zdaje się, scenariuszowy samograj – trafi wkrótce na duży ekran.
Gdyby nie konkurs będący jednocześnie kampanią reklamową, święcący wtedy największe triumfy Prince zapewne nigdy nie trafiłby na zagubione wśród wzgórz peryferie Wyoming. A jednak, niespełna trzydzieści lat temu symbol seksu swoim prywatnym odrzutowcem wylądował w dziesięciotysięcznym miasteczku Sheridan, by spotkać się ze zwyciężczynią. Mało tego, miał też wystąpić dla lokalnej publiczności, mającej wtedy szansę obejrzeć premierowo utrzymany w czerni i bieli musical „Under the Cherry Moon”, wyreżyserowany przez Prince’a. To wszystko za sprawą Lisy Barber, pracującej jako pokojowa dziewczyna, która wyłoniona jako dziesięciotysięczna uczestniczka, trafiła w sam środek stworzonego przez MTV scenariusza o Kopciuszku. Wszystko pod czujnym okiem telewizyjnych kamer, które relacjonowały dzień z księciem.
Scenariusz filmu, który uchwyci w kadrze jeden dzień z życia Barber, oparto na ubiegłorocznym obszernym reportażu Chrisa Lee dla Daily Beast, z którego po części zaczerpnięto również tytuł - ,,Queen For a Day”. W rolę Barber wcieli się Elizabeth Banks. Co ciekawe, postać Prince’a w ogóle nie pojawi się w filmie. Twórcy postanowili skupić się na zakulisowych, wymagających ogromnych nakładów logistycznych przygotowań, które umożliwiły zorganizowanie wydarzenia na taką skalę w miniaturowym Sheridan, a nie na samej spełniającej marzenia gwieździe.
Marzenia swoją drogą. W rzeczywistości kampania - odwracając do góry nogami proces wdrażania filmu na rynek - była próbą ratowania musicalu, który później, gdy już trafił do dystrybucji, legendarny Roger Ebert określił prawdziwym rozczarowaniem po niezwykłej, rekordowej pop-rock dramie ,,Purple Rain”. Czyniąc z premiery wyjątkowe wydarzenie, dostępne nie dla krytyków, a fanów, dystrybutorzy uniknęli negatywnych komentarzy, które mogłyby wpłynąć na finansowy sukces filmu.
Choć można by traktować tę kampanię jedynie jako przemyślany zabieg marketingowy, stanowiła ona też definitywnie wyraz głębokiego szacunku i wdzięczności, jakim zmarły rok temu artysta darzył swoich fanów. Barber, jak pisze Chris Lee, początkowo zwyczajnie przepadająca za przebojami Prince’a (jak chyba każdy dojrzewający w ejtisach młody człowiek), wkrótce stała się jedną z jego najbardziej oddanych wielbicielek. Sama mówiła: ,,Nigdy nie wyszłam za mąż. Zdaje się, że to dlatego, że Prince nigdy nie wrócił. Nigdy nie będzie drugiego takiego jak on”.
Magdalena Narewska
Źródło: Pitchfork, Daily Beast