Przez pewien czas głośno było w kontekście „The Invisible Man” o Johnnym Deppie. Mówiono też, że występ w remake’u negocjuje Elisabeth Moss. Ostatecznie ostateczne starcie o tytułową rolę ma rozegrać się między Armiem Hammerem a Alexandrem Skarsgårdem.
Film powstanie dla studia Universal Pictures, jednak nie będzie częścią szumnie zapowiadanego Dark Universe. Po porażce (mającej otworzyć cykl) „Mumii” (2017), której nie uratowało nawet nazwisko Toma Cruise’a, wytwórnia póki co zawiesiła plany co do tego projektu i postanowiła skupić się na wyrazistych, autorskich produkcjach. Taką ma być właśnie nowy „Niewidzialny człowiek”. Wyreżyseruje go Leigh Whannell, który jest również autorem scenariusza. Dotychczas stanął za kamerą dwóch tytułów: horroru „Naznaczony: rozdział III” (2015), którą to serię przejął po Jamesie Wanie z całkiem przyzwoitym skutkiem oraz „Upgrade” (2018), thrillera opowiadającego historię sparaliżowanego mężczyzny, a dokładniej jego zemsty na zabójcach żony. Whannell jest jednak znany przede wszystkim jako aktor i scenarzysta kolejnych części „Piły” (2004).
„The Invisible Man” wskrzesi na ekranie bohatera powieści o tym samym tytule, autorstwa Herberta George’a Wellsa, znanego szerzej jako H. G. Wells. Jego dzieła wielokrotnie stanowiły już inspirację dla twórców filmowych, właściwie od początków istnienia przemysłu kinowego. Dość wspomnieć „Wyspę doktora Moreau” czy „Wojnę światów”, które to również wyszły spod pióra Wellsa. Ba, nawet i taka staroć jak „Podróż na Księżyc” (1902) Georgesa Mélièsa ma swoje źródła w twórczości londyńskiego pisarza. Zaś bohaterem tej akurat książki jest miliarder o socjopatycznych skłonnościach, niejaki Adrian Griffin, który swoją fortunę zawdzięcza głównie współpracy z Departamentem Obrony. Kiedy odkrywa specyfik czyniący go niewidzialnym, stopniowo popada w coraz większe szaleństwo i terroryzuje społeczeństwo, marząc o przejęciu władzy nad światem.
Nieśmiertelnym pierwowzorem pozostaje do dziś film Jamesa Whale’a, który zasłynął głownie jako reżyser „Frankensteina” (1931), a później także „Narzeczonej dla Frankensteina” (1935). W przerwie między kolejnymi odsłonami gotyckiego horroru zdążył nakręcić właśnie adaptację powieści H. G. Wellsa. Choć dziś ogląda się ją prędzej jako czarną komedię aniżeli przerażającą opowieść z gatunku science fiction, to w latach 30. robił niemałe wrażenie oryginalnymi, jak na tamte czasy, efektami specjalnymi. Czy w 2019 roku twórcy dysponujący znacznie potężniejszym arsenałem technologicznych środków wyrazu przebiją legendę ekranizacji Whale’a? Zdjęcia do „Niewidzialnego człowieka” ruszają już w maju tego roku.
Monika Żelazko