Grała już zakonnicę, królową disco polo, czarownicę. Jej ostatni film, „Zimna wojna” nagrodzono w Cannes owacjami na stojąco i Złotą Palmą dla reżysera. Joanna Kulig w wywiadach przyznaje, że szalone tempo pracy potrafi być przytłaczające, ale nie rezygnuje z nowych wyzwań.
Kulig urodziła się w 1982 roku w Krynicy-Zdrój, jako jedna z piątki rodzeństwa. Szybko wyjechała z rodzinnego domu. Jako piętnastolatka zamieszkała w internacie szkoły muzycznej, później mieszkała w internacie w Krakowie. Aktorka mówi, że ciągłe przebywanie wśród ludzi pomogło jej obudzić w sobie otwartość, dzięki której potrafiła wiele rzeczy zorganizować, załatwić. Pomogła jej też ukończona szkoła muzyczna, która – według wielu, także zdaniem Kulig – sprawia, że człowiek ma lepszą zdolność uczenia się. Wykształcenie muzyczne otworzyło aktorce wiele drzwi. W wieku 15 lat wygrała „Szansę na sukces”, śpiewając piosenkę Grzegorza Turnaua (później nagrywała z artystą). Umuzykalnienie na pewno pomagało podczas studiów na wydziale wokalno-estradowym PWST w Krakowie. Gdyby nie talent muzyczny, Kulig nie rozpoczęłaby pracy z Pawłem Pawlikowskim.
Pawlikowski zaangażował Kulig najpierw do „Kobiety z piątej dzielnicy”, potem do „Idy” (specjalnie dla niej napisał rolę piosenkarki), aż w końcu otrzymała rolę w „Zimnej wojnie”. Mimo że reżyser miał ją w pamięci pisząc scenariusz, Kulig musiała wziąć udział w castingu i nie miała pewności, że rola trafi akurat do niej. Przyznaje, że zdawała sobie sprawę, że dla Pawlikowskiego najważniejszy jest film i to, czy aktor pasuje do konkretnego projektu. Kulig przyznaje, że fakt, że otrzymała rolę nie ze względu na znajomość z reżyserem, a dzięki swojemu talentowi, ma dla niej ogromną wartość.
Przygotowując się do roli, aktorka daje z siebie wszystko. W „Zimnej wojnie” gra Zulę, solistkę zespołu ludowego. Kulig przed wejściem na plan poznała zespół „Mazowsze” i spędziła z nim sporo czasu. W kreacji Zuli pomogły też wcześniejsze dokonania wokalne aktorki: wykonywała piosenki Osieckiej i Młynarskiego w Teatrze Anteneum, śpiewała na koncertach fundacji Anny Dymnej. „Dobre ucho” pomogło Kulig w uczeniu się języków – musiała nauczyć się francuskiego i angielskiego, by grać w takich filmach, jak „Sponsoring”, czy „Niewinne”. Ciężka praca i determinacja się opłaciły. Aktorka, która na początku swojej kariery nie znała żadnego obcego języka, wygrała castingi u Anne Fontaine i Paula Verhoevena (niestety, nie mogła zagrać u holenderskiego reżysera ze względu na wcześniejsze zobowiązania). Dzięki swojej roli w „Sponsoringu” otrzymała rolę w produkcji koreańskiej (gdzie zagrała Słowaczkę). Próbowała swoich sił w castingu do filmu Danny’ego Boyle’a, ale się nie udało – co wcale jej nie załamało, wręcz przeciwnie. Dało dumę, że dzięki swojemu wysiłkowi, w ogóle mogła do takiej próby podejść.
Teraz, po sukcesie „Zimnej wojny”, kariera Joanny Kulig nabiera coraz większego rozpędu. W 2018 roku zobaczymy ją w co najmniej dwóch rodzimych produkcjach: u Marka Koterskiego i Wojciecha Smarzowskiego. Aktorka sama o sobie mówi, że jest otwarta i odważna, i choć praca z każdym reżyserem wygląda inaczej, ona się tego nie obawia. Jak podkreśla, wszystko jest kwestią dostrojenia się. Jeden z twórców pilnuje najdrobniejszych szczegółów i domaga się całkowitej zgodności ze scenariuszem; drugi zostawia mnóstwo miejsca na improwizację. Zupełnie innego systemu wymagał mąż Joanny Kulig, reżyser Maciej Bochniak – aktorka zagrała w jego debiucie fabularnym, „Disco polo”. Ale, jak zauważa Kulig, każdy plan to inne, ciekawe doświadczenie i można z niego czerpać radość. Tę dobrą energię, gromadzoną w pracy, aktorka wykorzystuje działając charytatywnie: we wspomnianej fundacji Anny Dymnej, Szlachetnej Paczce, Akademii Przyszłości.
Po zwycięstwie w Cannes pojawiły się głosy, że oszałamiająca, międzynarodowa kariera Joanny Kulig to tylko kwestia czasu. Pozostaje na nią poczekać.
Joanna Barańska
Korzystałam z wywiadów:
Joanna Kulig, Nie warto mieć kompleksów. Daj się zobaczyć!, rozmawia Karolina Domagalska, Wysokie Obcasy, 25.04.2015
Joanna Kulig, Trzeba emocje wyrażać. W dzieciństwie uczą nas, że jak się złościsz, to jesteś zły. A to przecież bzdura, rozmawia Maja Staniszewska, Wysokie Obcasy, 13.04.2018
fot. Agnieszka Kot