Szykuje się kolejny remake wielkiego, hollywoodzkiego klasyka. Steven Spielberg planuje odświeżyć „West Side Story”. W trakcie pierwszych castingów znalazł odtwórcę głównej roli. W Tony’ego wcieli się Ansel Elgort.
„West Side Story” (1961) to jeden z najsłynniejszych i najlepszych musicali w dziejach kina. Film Roberta Wise’a i Jerome’a Robbinsa opowiada o porachunkach dwóch młodzieżowych gangów, Jetsów i Sharków. Akcja dzieje się w Nowym Jorku lat 50. XX wieku. Konflikt między Bernardo, przywódcą Sharków a Tonym, członkiem Jetsów, zaostrza się, gdy Tony zakochuje się w siostrze Bernardo. Maria odwzajemnia uczucie, jednak zdaje sobie sprawę, że związek z kimś z obozu wroga nie może skończyć się dobrze. Uwspółcześniona, nowojorska wersja Romea i Julii zapisała się na trwale w pamięci wielbicieli kina. „West Side Story” zdobyło 10 Oscarów i sam Elvis Presley wyraził ubolewanie, że odrzucił rolę Tony’ego.
Ansel Elgort nie popełnił błędu Króla. Wziął udział w otwartym castingu zorganizowanym przez ekipę Stevena Spielberga i otrzymał rolę Tony’ego, nowojorskiego Romea. Elgort jest pierwszym aktorem obsadzonym w projekcie. Jego casting jest też znakiem, że wielokrotnie zapowiadany i przekładany projekt Spielberga wreszcie zaczyna nabierać kolorów. Inne decyzje reżysera dotyczące ekipy pracującej przy „West Side Story” również napawają optymizmem. Za scenariusz odpowiada Tony Kushner, który współpracował ze Spielbergiem przy „Lincolnie” (2012) i „Monachium” (2005). Choreografią zajmie się Justin Peck, amerykański tancerz związany z New York City Ballet, który w tym roku otrzymał nagrodę Tony.
Przeciwnicy remake’u „West Side Story” narzekają, że Spielberg utracił swój kreatywny potencjał i teraz zabiera się za odświeżanie starych pomysłów. Pojawiły się głosy, że Elgort nie udźwignie roli i nie pasuje do odgrywania Tony’ego. Myślę, że po udanym „Baby Driverze” (2017) aktor powinien dostać szansę na to, by pokazać, na co go stać. Ponadto, malkontenci zapominają o buntowniczym charakterze „West Side Story”. Wystarczy wspomnieć piosenkę „America” wykonywaną przez gang Sharków, składający się jedynie z Portorykańczyków. Ironiczny utwór przedstawia życie imigrantów próbujących realizować swój amerykański sen. Dziewczęta śpiewają: „Life is all right in America”, a chłopcy natychmiast kontrują: „If you're all white in America”. Czy widząc taki tekst można powiedzieć, że „West Side Story” się zdezaktualizowało? Oby tylko Spielberg nie wystraszył się wywrotowego potencjału tej opowieści – ale chyba w jego przypadku nie można na to liczyć.
Joanna Barańska
źródło: indiewire.com