,,Flesh out” zadaje ważne pytanie – jakiej ceny jest warte podtrzymywanie tradycji? Przyglądając się młodej mauretańskiej kobiecie przygotowującej się do ślubu, autorka filmu dokumentuje zwyczaj, który przez pryzmat kultury europejskiej może wydawać się tak odległy – ale czy na pewno?
Z pewnością zdajecie sobie sprawę, jakie okrucieństwo stoi za produkcją najsłynniejszego francuskiego specjału – foie gras. Mało kto natomiast wie, że w niektórych krajach podobnym rytuałom poddaje się kobiety. Część z nich uczestniczy w nich zresztą dobrowolnie, choć niewątpliwie siła tradycji ma w tym swoją zasługę. Porównanie to może wydać się przesadzone – ale już pierwsze kadry filmu, w których główna bohaterka ze zbolałą miną wypija kolejną misę mleka, uwypuklają opresyjność tego zwyczaju.
Podkarmianie to wciąż powszechna w Mauretanii tradycja, która ma przygotować kobietę do ślubu. ,,Zajmiesz tyle miejsca w sercu mężczyzny, ile zajmujesz w łóżku” - poucza główną bohaterkę babcia, choć sama poddaje tę tezę w wątpliwość. I choć wiele miejskich koleżanek Veridy nie praktykuje tego zwyczaju, ona sama, pod presją rodziny, godzi się na morderczy reżim dziesięciu posiłków dziennie.
To właśnie temu reżimowi autorka podporządkowuje fabułę i rytm filmu. Rezultat jest dość intensywny – regularne bombardowanie widza obrazami sycących posiłków wmuszanych w Veridę o każdej porze dnia i nocy wywołuje efekt somatyczny. Podczas tego seansu na długo zapomina się o głodzie. Widok misek z mlekiem, ryżu z baraniną, wielbłądzich karczków i innych tuczących specjałów potęguje efekt przesycenia. Kawałki mięsa obsiadane przez muszki, faktury powiewających na wietrze tkanin, ich fałdy na niewidocznym ciele kobiet – debiutantka Michela Occhipinti opowiada o zniewolonym ciele w sposób haptyczny, konsekwentnie odwołując się do zmysłów. Przybierającego na wadze ciała Veridy nie widzimy – niknie pod warstwami przewiewnych materiałów. Już do niej nie należy – w rytuale przejściowym odbiera się mu dotychczasową formę, by stało się ,,ciałem małżonki” (tak brzmi oryginalny, włoski tytuł filmu)
Przeciwwagą dla tej intensywnej konstrukcji jest forma, miejscami przywodząca na myśl dokument, a nie film fabularny. Cierpliwe śledzenie rytuałów nadaje filmowi antropologiczny rys. Nie bez znaczenia z pewnością jest fakt, że Michela Occhipinti pochodzi z innego kręgu kulturowego i dopiero podczas pracy nad filmem zetknęła się z mauretańskim zwyczajem przygotowania do zamążpójścia po raz pierwszy. Debiutująca na ekranie odtwórczyni roli Veridy w dużej mierze czerpie natomiast z własnych doświadczeń, co wpływa pozytywnie na całokształt jej powściągliwej roli, wygrywanej głównie mimiką.
,,Flesh out” to film subtelny i daleki od pochopnych ocen, który uwiecznia na ekranie opresyjną tradycję, ale jednocześnie kładzie emfazę na kobiecą solidarność. Podczas dwugodzinnego seansu przez ekran przewija się zaledwie trzech mężczyzn – cały czas towarzyszą nam za to matki i córki, babcie i wnuczki, przyjaciółki. Kobiety, które przygotowują siebie nawzajem do ślubu za pośrednictwem trudnej tradycji, ale jednocześnie wspierają się za wszelką cenę. Z perspektywy Europejczyka rytuał, któremu się poddają, może wydać się okrutny i niezrozumiały. Film prowokuje jednak do rozważań na temat opresji kanonów piękna, pozostających w opozycji do ciała, jego natury. Czyż nie zniewalają w jakiś sposób nas wszystkich?
Film ,,Flesh out” Micheli Occhipinti pokazywany jest w sekcji ,,Między nami kobietami” tegorocznego festiwalu OFF Camera. Oprócz niego, zobaczycie również ,,Working Girls”, ,,A Bump Along the Way” i ,,Leftover Women”.
Magdalena Narewska