Image
the planters

Granice absurdu zostały osiągnięte, w pełni wykorzystane, a ostatecznie przekroczone. W filmie reżyserii duetu Alexandra Kotcheff - Hannah Leder dzieje się pozornie niewiele. Zamiast tworzyć skomplikowanej, wielopoziomowej fabuły, autorki postanowiły zdecydować się na nietypowy i niezwykle kreatywny sposób opakowania historii. Dynamiczną i wielowątkową fabułę zastąpiły rozwinięte profile psychologiczne postaci oraz autorska wizja w podejściu do tworzenia kina.

Rzadko kiedy kameralne projekty, w których ilość osób odpowiedzialnych za produkcję i grę aktorską wypadają lepiej niż przeciętnie. W tym wypadku wspomniane wcześniej reżyserki, nie tylko wyprodukowały film, napisały do niego scenariusz, były autorkami zdjęć, ale przede wszystkim zagrały dwie główne role. Śmiało można powiedzieć, że akcja w „The Planters” opowiadana jest na dwa głosy. Pierwszy z nich należy do Marthy Plant (Alexandra Kotcheff). Ta introwertyczna kobieta zajmuje się sprzedażą klimatyzatorów przez telefon, a w wolnych chwilach poświęca się swojej największej pasji czyli w mistycznym barterze towarów na pustyni. Czynność ta owiana jest wielką tajemnicą, zaś Martha zakopując w piasku puszki z różnego rodzaju przedmiotami (często codziennego użytku) spełnia się w stu procentach. Często dziwi, a momentami wręcz bawi jej śmiertelna powaga dotycząca jej zajęcia. Jednak jej świat zostaje wywrócony do góry nogami w momencie poznania Sadie Mayflower (Hannah Leder). Dziewczyna, która jak się dowiadujemy, uciekła ze szpitala psychiatrycznego jest postacią wielu skrajności. Cierpi na zaburzenia osobowości, które sprawiają że pod wpływem czynników zewnętrznych staje się inną osobą. Momentami czuje się i zachowuje jak kilkuletnia dziewczynka, innym razem to pogrążona w depresji alkoholiczka, zaś najczęściej jest bardzo naturalną i „zdrową” dziewczyną. 

O duecie głównych bohaterek można powiedzieć wiele, ale na pewno warto zacząć od tego, że są to kompletnie nieprzystosowane i przygotowane do życia w społeczeństwie oraz wśród ludzi osoby. To właśnie ta wspólna cecha sprawia, że stają się przyjaciółkami i często ratują się z opresji. Sadie bardzo angażuje się w projekty zawodowe i hobbystyczne Marthy, zaś ta druga staje się jej pełnoetatową opiekunką, co tworzy między nimi bardzo silne więzi. Razem są w stanie zrobić wiele, jednak jest to wyboista i pełna problemów droga. Szczególnie gdy w ich relacje wejdą czynniki zewnętrzne w postaci nieprzewidywalnych „oszustw” w trakcie „sadzenia” (ang. planting) - czyli czynności, która tak nazywana jest przez Marthę. Nie pomaga również pojawienie się równie tajemniczego Richarda (Phil Parolisi), który zakochuje się w dziwaczny sposób w postaci granej przez Kotcheff. Postać kontrowersyjnego Jesusa tylko nadaje kolorytu opowiadanej historii. 

W tej czarnej komedii nie brakuje scen ujmujących i chwytających za serce. Jednak ciężko doszukiwać się logiki w tego typu projekcie. Niekonwencjonalność i intrygujące spojrzenie na kino w swojaki i autorski sposób sprawdziła się genialnie. Przywiązanie do szczegółów i wysoko rozbudowana symbolika to coś co cechuje ten film. Natomiast chaotyczne budowanie wątków i charakterów postaci nadaje absurdalnemu podejściu jeszcze więcej kontrowersji oraz w pewien sposób je legitymizuje. Duet Kotcheff- Leder sprostał bardzo wysoko samo-postawionej poprzeczce, ale nie sposób nie odnieść wrażenia, że ich film nie jest łatwym filmem. Momentami sceny, które widzimy na ekranie bardziej pasują do sztuki teatralnej niż do branży filmograficznej. 

Marcin Telega