Pomiędzy książką Érica-Emmanuela Schmitta „Kiedy byłem dziełem sztuki” a filmem tunezyjskiej reżyserki Kaouther Ben Hania „Człowiek, który sprzedał swoją skórę" można znaleźć wiele wspólnych punktów. Główny bohater w pogoni za lepszym życiem decyduje się zostać dziełem sztuki. Co jednak z jego wolnością?
Historia inspirowana jest Timem, który sprzedał swoje plecy artyście – Wimowi Dellvoye’owi. Główny bohater – Sam Ali, chce uciec z Syrii do Europy, żeby móc ułożyć sobie życie ze swoją ukochaną. Po złapaniu przez służby musi opuścić kraj, a siostra nielegalnie przewozi go zaszytego w siedzeniu samochodowe do Libanu. Przez przypadek trafia na agentkę znanego artysty (Monica Bellucci), której szef proponuje mu transakcję kupna jego skóry. Zdesperowany mężczyzna zgadza się i na jego plecach zostaje wytatuowana wiza Schengen a Sam zostaje od tej chwili dziełem sztuki, którego przewóz do Europy jest dużo łatwiejszy niż transport ludzi. Diabelski pakt ma jednak swoje ciemniejsze strony i oprócz kawioru na obiad Sam musi dostosować swoje życie do pracy jako muzealnego eksponatu. Zaczynają się nim interesować organizacje zapewniające poszanowanie godności uchodźców. On jednak odpowiada im mantrą: jak mogę być nieszczęśliwy w pięciogwiazdkowym hotelu?
Film „Człowiek, który sprzedał swoją skórę" należy dokładnie obejrzeć od początku do końca i przejść przez wszystkie stadia emocji rodzących się w trakcie seansu: od zrozumienia desperacji człowieka postawionego w sytuacji bez wyjścia, który jest w stanie zrobić absolutnie wszystko, aż po mężczyznę nade wszystko miłującego swoją wolność. Bardzo obrazowa i aktualna jest sytuacja, w której Sam zostaje przekazywany z muzeum prywatnemu kolekcjonerowi, by w końcu zostać sprzedanym na licytacji. Wszystko, byleby być blisko ukochanej, która jednak zdążyła wziąć ślub, a jej nowy mąż zrobi wszystko by postawić mężczyznę w jak najgorszym świetle.
Bohater nie jest jednak bez skazy. Jednak wydaje się, że to właśnie arogancja Sama pozwoliła mu przez to wszystko przejść. Po czasie zauważa swój egocentryzm, co przejawia się tym, że dopiero po roku orientuje się, że jego matka miała wypadek. Wie co prawda czego chce i dokąd chce dojść, jednak brakuje mu okrzesania. Z czasem próbuje nieporadnie naprawić swój błąd wobec swojej ukochanej Abeer, pomagając jej mężowi. Czy znajdzie się jednak ktoś, kto będzie chciał pomóc jemu?
„Człowiek, który sprzedał swoją skórę" niejako adaptuje prozę Schmitta do czasów współczesnych. Kontrastuje ze sobą światy, w których ludzie mają wszystko i nie mają nic. Najbogatsi są jednak ci, którzy mają wolność.