Wyjątkowe życie Leonarda Bernsteina, twórcy muzyki m.in. do genialnego „West Side Story” doczeka się ekranizacji, za którą staną najbardziej rozpoznawalni twórcy Hollywood.
Nazwiska Cooper, Scorsese, Spielberg, Phillips brzmią razem niczym potężne zaklęcie, po którego wypowiedzeniu możemy spodziewać się czegoś naprawdę niesamowitego. Fakt, że znalazły się koło siebie, wcale nie jest przypadkowy. Martin Scorsese już kilka lat temu chciał wyreżyserować film o genialnym kompozytorze w wytwórni Paramount, do którego scenariusz miał napisać Josh Singer, jednak Scorsese postawił wtedy na „Irlandczyka”. Spielberg natomiast, dopiero co nakręcił remake „West Side Story”, w którym można usłyszeć muzykę Bernsteina. Teraz panowie połączą siły-na krzesełku reżyserskim zasiądzie Bradley Cooper, któr
Nagrodzony szesnastoma nagrodami Grammy, Leonard Bernstein był amerykańskim kompozytorem, który tworzył m.in. muzykę filmową i musicale dla Broadwayu. W swojej twórczości inspirował się folklorem amerykańskim, w tym pieśniami kowbojskimi i muzyką meksykańską. Wśród jego najważniejszych dzieł znajduje się „West Side Story” oraz „Wonderful Town”. W wieku 25 lat zadebiutował jako dyrygent w słynnej, nowojorskiej sali Carnegi Hall, kiedy bez wcześniejszej próby, musiał zastąpić chorego Brunona Waltera. Ale jego życie prywatne to także w zasadzie gotowy scenariusz na film. Przez wiele lat był w związku z chilijską aktorką Felicią Montealegre, z którą miał trójkę dzieci. Przyznawał się jednak otwarcie do swojej biseksualności, mówił o sobie jako o „pół mężczyźnie, pół kobiecie”. Ponadto był aktywistą, który otwarcie opowiadał się za zakończeniem wojny w Wietnamie. W rolę wybitnego muzyka wcieli się sam Bradley Cooper, którego ostatnio mogliśmy oglądać w „Narodzinach gwiazdy”, a który był także jego reżyserskim debiutem.
Wytwórnia Paramount została wykluczona z projektu, gdy okazało się, że prawa do filmu otrzymał projekt Coopera. To położyło kres produkcji, w której rolę Bernsteina miał zagrać Jake Gyllenhaal, a za reżyserię miał odpowiadać Cary Fukunag, który zamiast tego zajął się przygodami Jamesa Bonda w „No Time to Die”. Film ukaże się na platformie Netflix, której „Irlandczyk”, „Dwóch papieży” oraz „Historia małżeńska” święcą festiwalowe triumfy. Rozpoczęcie produkcji filmu spodziewane jest na przyszły rok.
Kinga Majchrzak
źródło: Deadline.com